Jeżeli chodzi o aktywność fizyczną, ludzie dzielą się na dwa obozy. Pierwsi trenują tylko na świeżym powietrzu i to im zawdzięczamy obecność w parkach i przy drogach biegaczy. Inni z kolei podnoszą protest, stojąc na straży przekonania, że w powietrzu, szczególnie tym miejskim, znajduje się potężna dawka bakterii i zarazków, a bieganie sprawia, że pochłaniamy je szybciej niż przy zwykłym przebywaniu w tym środowisku. Niestety, rację mają ci drudzy. W powietrzu, z jakim mamy do czynienia w centrach miast, znajduje się tzw. pył zawieszony, który wnika do płuc. Nie dość, że sam w sobie jest szkodliwy, to jeszcze zmniejsza dostarczanie do mięśni tlenu. Otoczenie parkowe niewiele pomaga. Nie chcąc jednak rezygnować z treningu na dworze, można sobie z tym problemem poradzić, biegając rano, gdy stężenie szkodliwego gazu jest najniższe. Lepiej unikać też ruchliwych tras. Ponadto udowodniono, że po wewnętrznej stronie chodnika stężenie spalin może być nawet o 1/3 niższe. Zresztą, siłownia jest lepszym pomysłem niż pozornie świeże powietrze.